Chłopczyk urodził się prawie dwa tygodnie po terminie. Sam poród był długi i bardzo skomplikowany. Skończył się cesarskim cięciem wykonanym w ostatniej chwili. – Synek urodził się w zamartwicy, zachłysnął się wodami płodowymi i miał zapalenie płuc. Dostał jedynie trzy z dziesięciu punktów w skali Apgar – mówi Karolina Brenk, mama Marcelka. Wszystko jednak skończyło się dobrze i po dwóch tygodniach lekarze wypisali go do domu.
Nic nie zapowiadało, że cały świat szczęśliwej rodziny znów się zawali. Feralnym dniem okazał się 13 listopada. – Marcel leżał w swoim łóżeczku i bawił się. Ale był w nim taki dziwny, niepokojący spokój – wspomina pani Karolina. Do drzwi zadzwonił kurier. Mama zostawiła Marcela na minutę samego w łóżeczku. Gdy wróciła leżał na pleckach i wymiotował. Krztusił się. Chwilę później pędziła już do szpitala. Tam stwierdzono, że może to być wodogłowie. Natychmiast skierowano chłopczyka do specjalistycznego szpitala w Poznaniu.
Była noc. Marcel od razu trafił na stół operacyjny. Podczas zabiegu lekarze założyli mu zastawkę, która miała odprowadzić z główki nadmiar płynu. Niestety, kontrolny tomograf pokazał, że wodogłowie jest tylko objawem ogromnego guza.
Podczas kolejnej operacji nie udało się lekarzom usunąć go w całości. – Zmiana wyglądała nietypowo, jakby to było połączenie dwóch różnych nowotworów. Nie mogli też usunąć jej całkowicie, żeby nie uszkodzić mózgu.
Lekarze pobrali wycinek do badania. Po kilku dniach potwierdziło się najgorsze - jeden z najbardziej złośliwych nowotworów – medulloblastoma.
Okazało się, że w Polsce Marcelek nie ma szans na przeżycie. Na niekorzyść malucha działa też to, że jest malutki i nie można przeprowadzić radioterapii, która jest potężną bronią w walce z guzami mózgu. Chemioterapia może jedynie przedłużyć mu życie. Dlatego rodzice chłopczyka szukają ratunku na całym świecie. – Wiemy, że leczenie Marcelka będzie niezwykle kosztowne, idące w setki tysięcy złotych. Nie pozwolimy jednak, żeby stała mu się krzywda - mówi zrozpaczona mama. Liczy się każdy dzień. Trzeba zdążyć przed przerzutami...
Na Facebooku trwają licytacje dla Marcela z Krotoszyna, z których dochód przekazywany jest rodzicom chłopczyka.
O historii Marcelka i jego walce z chorobą przeczytasz także na stronie siepomaga.pl. Tam też można przekazać datki i wspomóc rodziców w zbiórce pieniędzy na operację w Stanach Zjednoczonych.
Jeśli chcesz pomóc Marcelkowi, to wpłaty na jego rzecz prosimy kierować na konto:
Fundacja ZOBACZ MNIE
ul. Ofiar Oświęcimskich 14/11
50-069 Wrocław
SANTANDER BANK POLSKA SA
28 1090 23 98 0000 0001 4358 4104
Z tytułem wpłaty: „Marcel Samol”
Wsparcie można też przekazać w postaci przelewu internetowego za pośrednictwem strony zobaczmnie.org/wplacam/. W rubryczce „CEL” prosimy wpisać imię i nazwisko: „Marcel Samol”.
Poprzednia
Następna