- Nasz dzień rozpoczyna się od wziewów i na nich się kończy. Codziennie musimy mieć 10-13 inhalacji, aby w miarę swobodnie oddychać. Najgorzej jest, kiedy złapiemy infekcję. Najczęściej lądujemy wtedy w szpitalu, gdzie leki mamy podawane dożylnie. Ale i tak własny inhalator i leki musimy zabrać ze sobą. Przeraża nas najbardziej fakt, że bardzo często leków brakuje. Berodual mamy zawsze w zapasie, bo jego najczęściej nie ma w aptekach. A tylko on daje nam poczucie lekkości w płucach. Jak opuścimy, chociaż jedną dawkę wziewów czujemy wielki ciężar. Jakby ktoś położył na klatkę piersiową 20 cegieł - mówią siostry.
Z powodu choroby Anna i Magdalena nie mogą podjąć żadnej pracy. Utrzymują się jedynie z renty socjalnej. - Przy naszych wydatkach na leki często jest tak, że rodzice muszą nas utrzymywać. To bardzo przykre, że my zamiast pomagać rodzicom, to oni muszą nam… Choroba nie wybiera i nie możemy mieć do nikogo pretensji… Chcemy prosić o pomoc, aby każdego dnia móc budzić się z pewnością, że mamy leki i mamy szansę na przeżycie kolejnego dnia…
Więcej na temat historii dwóch sióstr i walki z tą straszną chorobą, z którą każdego dnia muszą się zmagać, przeczytacie klikając w baner poniżej. Na siepomaga.pl trwa także akcja pomocy dla Anny i Magdaleny, do której każdy nas może się przyłączyć.
Poprzednia
Następna