Marek Picz urodził się w Gostyniu. Obecnie pracuje w Deutsche Oper w Berlinie. Wspólnie z żoną i córką wykonał najpiękniejsze polskie - głównie przedwojenne - kołysanki, opracowane w swingowym stylu przez niemieckiego aranżera Toma Heissa. Utwory znalazły się na płycie. W rozmowie z naszą redakcją opowiada o tym, jak narodził się pomysł na wydanie krążka i jak przebiegał proces twórczy.
M. Picz pochodzi z Gostynia. Uczył się w szkole muzycznej I stopnia w Lesznie i II stopnia w Kaliszu, potem studiował wychowanie muzyczne w Kaliszu i śpiew operowy we Wrocławiu. Od 2006 roku razem ze swoją rodziną mieszka w Niemczech - jego żona Małgorzata pracuje w Państwowej Orkiestrze Brandenburskiej, on sam śpiewa w chórze Deutsche Oper Berlin. Z kolei ich córka Alicja studiuje historię na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie.
W 2013 r. założyli w Berlinie stowarzyszenie Verein für Interkulturelle Begegnungen e. V., które promuje polską kulturę w Niemczech, organizując koncerty, przedstawienia operowe, wystawy i projekty edukacyjne dla dzieci (polskie tańce, polskie legendy, warsztaty teatralne, spotkania z poezją itp.).
Co do samej płyty - utwory na niej są wykonywane trzygłosowo - śpiewowi Marka, Małgorzaty i Alicji towarzyszy gitarzysta jazzowy Marcin Nowak. Projekt sfinansowany został z środków niemieckiego Ministerstwa Kultury przy wsparciu Instytutu Polskiego.
Jak narodził się pomysł nagrania płyty z polskimi kołysankami?
- Do zaplanowania takiego projektu paradoksalnie przyczynił się lockdown, podczas którego nasza cała rodzina spędzała dużo czasu w domu. Na co dzień pracuję w operze berlińskiej, a żona w Brandenburskiej Orkiestrze Państwowej. Koncerty i występy w czasie pandemii były mocno ograniczone. Także nasza córka Alicja (studentka historii na Humboldt Universität w Berlinie) miała zajęcia w trybie home office. W wolnych chwilach śpiewaliśmy przeróżne utwory na 3-głosy. Potem uznaliśmy, że nawet fajnie nam to wychodzi i tak powstał pomysł na płytę. Program kołysankowy tak jakoś sam nam się nasunął. Piosenki do snu, które Alicja słyszała od nas jako dziecko takie jak "Ach śpij, kochanie" czy "Dobranoc, oczka zmruż" mogliśmy teraz wykonać wspólnie, z towarzyszeniem gitarzysty jazzowego Marcina Nowaka. Od 2013 roku prowadzimy w Niemczech stowarzyszenie promujące tam kulturę polską i chcieliśmy zaprezentować niemieckiej i polonijnej publiczności nasz rodzinny, polskojęzyczny repertuar. Nasz pomysł spodobał się także innym i projekt został wsparty przez Niemieckie Ministerstwo Kultury (Bundesministerium für Kultur und Medien) i Instytut Polski w Berlinie - wyjaśnia Marek Picz.
Jak przebiegał wybór utworów, które znajdują się na płycie? Czy trudno było zdecydować, które piosenki będą najlepsze?
- Wybór utworów to oczywiście trudna sprawa, bo zazwyczaj chciałoby się wykonać dużo więcej utworów niż zmieści się na płycie. Długo zastanawialiśmy się, jaki wybrać klucz. Ponieważ wspólnie z żoną wykonywaliśmy bardzo wiele koncertów ze szlagierami przed- i powojennymi (między innymi śpiewaliśmy przedwojenny repertuar polsko-niemiecki z Salonorchester Berlin), nasz wybór padł na starsze piosenki. Dodatkową inspiracją były fenomenalne, przedwojenne nagrania zespołów, takich jak chóry DANA, Czejenda czy siostry Do-Re-MI, które pokazały nam jak mogą zabrzmieć wielogłosowe opracowania takich kołysanek. Jako aranżera zaprosiliśmy do projektu niemieckiego muzyka Toma Heissa. Mimo tego, że nie zna on języka polskiego, doskonale poradził sobie z opracowaniem naszego programu w nieco swingującym stylu - opowiada M. Picz.
Czy trudno było połączyć nagrywanie płyty z pracą, nauką, codziennymi obowiązkami? Ile czasu zajęło stworzenie płyty?
- Oczywiście wyćwiczenie wielogłosowych utworów wymaga więcej czasu i pracy. Wszystko musi zabrzmieć dobrze rytmicznie i intonacyjnie. O ile my jesteśmy profesjonalnymi muzykami i jest to nasza codzienna praca, to dla Alicji było to na pewno duże wyzwanie. Musiała opanować utwory muzycznie i utrzymać się w trudnym do śpiewania środkowym głosie. Jednak Alicja podeszła do tego z dużym entuzjazmem, a moja żona ujawniła przy tej okazji swój talent pedagogiczny i bardzo solidnie przygotowała ją do tego zadania. Zresztą ich głosy są do siebie nawet podobne. Na przygotowanie płyty zaplanowaliśmy 5 miesięcy i chcieliśmy wypuścić ją na Dzień Dziecka. Niestety, nasze plany trochę pokrzyżował covid - najpierw zachorowała nasza cała rodzina, a potem zarazili się aranżer i realizator ze studia nagrań. Ale w końcu udało się nam wszystkim pokonać chorobę i płyta została wydana pod koniec lipca. Więc wszystkim Czytelnikom życzymy przede wszystkim zdrowia i dobrego samopoczucia. A wieczorem - niekoniecznie tylko dzieciom - polecamy dla odprężenia posłuchanie naszych kołysanek - dopowiada M. Picz.
Płyta CD z kołysankami ozdobiona jest obrazami zmarłej w styczniu tego roku malarki, pani Danuty Zamorskiej-Muszyńskiej.