Na terapię genową Marysi trzeba zebrać 9 milionów złotych. Kilka tygodni temu zaczęła się zbiórka. Na siepomaga.pl utworzono konto, ale wpłat ciągle jest za mało. Są całe 2 miliony złotych i do finału jeszcze daleko. Wolontariuszy Stowarzyszenia Leszczyński Bank Żywności bardzo poruszyła historia dziecka i postanowili działać. - Zorganizowaliśmy zbiórkę tekstyliów. To co się zadziało pozytywnie nas przerosło. Nie sposób zliczyć ile miejscowości do nas dołączyło, ilu ludzi przekazywało tekstylia. W sumie udało się zebrać z tej jednej akcji około 60 tysięcy złotych. Potem ruszyliśmy z challengem „Złotówki na metry dla Marysi”. Odzew ludzi po raz kolejny nas zaskoczył - informują przedstawiciele stowarzyszenia.
Złotówki na metry układają szkoły, przedszkola, kluby sportowe, organizacje pozarządowe, a nawet posłowie. Dodamy, że w jednym metrze są 43 monety. Nie tak dawno był w Lesznie utytułowany siatkarz Piotr Gruszka. Też pomógł. - Niedawno wpadliśmy na pomoc zorganizowania charytatywnej kwesty „Cała Polska dla Marysi”. Tylko w jeden dzień w Lesznie i we Wschowie zebrano ponad 20 tysięcy złotych.
Takie kwesty organizują też inne miasta. To ciągle za mało, dlatego tata małej Marysi, Mikołaj Drożdżyński, który jest zdeterminowany w walce o życie swojej córki, postanowił wsiąść na rower i wyruszyć do Warszawy. Nie jest sportowcem, nie ma wypasionego roweru, ale wierzy, że uda się zebrać pieniądze na uratowanie córki, która by mogła zostać poddana terapii, nie może ważyć więcej, niż 13 kilogramów. Tata Marysi chce dotrzeć z Brenna do stolicy. Chce dostać się do telewizji śniadaniowej w TVP i przed kamerami zadać pytanie, dlaczego leczenie jego córki aż tyle kosztuje? To pytanie dotyczy nie tylko jego dziecka, ale wielu innych, równie poważnie chorych. Nie wie czy mu się uda, ale kto nie próbuje...
Mikołaj Drożdżyński będzie miał do przejechania ponad 400 kilometrów. Wyrusza w czwartek, 10 czerwca wcześnie, o 6 rano.
Poprzednia
Następna