Moim zdaniem – promocji słusznej. W ostatnich latach przeprowadzono wiele medycznych badań naukowych w różnych krajach, w różnych strefach klimatycznych, na wielotysięcznych populacjach pacjentów i w różnych grupach wiekowych. Badania te jednoznacznie udowodniły, że w naszej strefie geograficznej (tzn. tej, która obejmuje także region umownie nazywany Europą Środkowo-Wschodnią) istnieje zbyt małe całoroczne naświetlanie skóry ludzkiej promieniami słonecznymi; a w tym – promieniami ultrafioletowymi, zawartymi w świetle słonecznym.
Te ostatnie promienie – ultrafioletowe – są dla nas niewidoczne. Naukowcy określają je skrótem UV. A to dzięki nim nasz organizm potrafi samodzielnie produkować witaminę D3.
Zacznijmy od tego – czym właściwie są witaminy? Otóż jest to grupa organicznych związków chemicznych o bardzo różnorodnej budowie (a zatem – poszczególne witaminy nie mają cech wspólnych, w sensie chemicznym). Witaminy są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania każdego żywegoorganizmu , gdyż uczestniczą w wielu procesach chemicznych, które w żywych organizmach zachodzą. Te wszystkie procesy określamy wspólną nazwą: metabolizm.
Witaminy mogą być pochodzenia naturalnego lub otrzymywane syntetycznie. Dla człowieka witaminy są egzogenne (co oznacza, że ludzki organizm ich nie produkuje), w związku z czym muszą być dostarczane z pokarmem (najczęściej w postaci tzw. prowitamin). Jedynym wyjątkiem jest witamina D3. Ona może być nie egzo-, ale endogenna. To znaczy: ludzki organizm potrafi w pewnych sytuacjach sam ją produkować – nie tylko w ilościach śladowych, ale nawet w na tyle dużych, że już wystarczających do życia.
W jakich „pewnych sytuacjach”? Otóż wtedy mianowicie, gdy na ludzką skórę działa duże natężenie promieni słonecznych, a w dodatku dana osoba odsłania na działanie tych promieni wystarczająco dużą powierzchnię swego ciała. Na planecie Ziemia w praktyce taka sytuacja istnieje jedynie w strefie tropikalnej i subtropikalnej. Odsłonięte musi być bowiem minimum 18% naszej skóry. Nie wystarczy zatem odsłonić twarz i założyć bluzkę z krótkim rękawem.
My, Polacy, mieszkamy w strefie umiarkowanej. W krótkich spodenkach i podkoszulku, czy też w strojach plażowych, chodzimy jedynie przez kilka tygodni w roku. W dodatku natężenie światła słonecznego nad Polską przez większość roku – bo jesienią, zimą i wiosną – jest zbyt małe, aby nasz organizm produkował dla siebie wystarczającą ilość witaminy D3. Żeby pokryć nasze zapotrzebowanie na witaminę D3 musielibyśmy codziennie (a nie tylko podczas letniego urlopu) wystawiać ciało na działanie promieni słonecznych – i to w pełnym słońcu – codziennie przez określony czas. W godzinach od 12 do 15 musiałoby to być 15 minut, w godzinach od 10 do 12 i od 15 do 18 – aż 30 minut.
Nic dziwnego , że badania wykazały, że aż 90% Polaków ma niedobór witaminy D3.
A czym grozi taki niedobór witaminy D3? Większość ludzi oczywiście wie, że zaburzeniami mineralizacji kości; czyli: krzywicą, osteomalacją i osteoporozą. A co za tym idzie – deformacjom kości i złamaniom patologicznym (to znaczy takim, które wywoływane są przez stosunkowo niewielkie obciążenia, nie powodujące uszkodzenia kości zdrowych).
Ale niedobory witaminy D3 przyczyniają się także do wielu różnych innych schorzeń. Na przykład do: większego ryzyka wystąpienia niektórych nowotworów (piersi, prostaty, jelit); cukrzycy; częstszych zaostrzeń astmy oskrzelowej i przewlekłej obturacyjnej choroby płuc (POChP); osłabienia siły mięśniowej, schorzeń kardiologicznych (jak nadciśnienie tętnicze czy choroba wieńcowa); spadku odporności organizmu; a nawet – prawdopodobnie – do częstszych zachorowań na niektóre schorzenia psychiczne (jak depresja, schizofrenia) oraz neurologiczne (jak choroba Parkinsona i Alzheimera). U osób starszych (powyżej 65. roku życia) niedobór witaminy D3 powoduje częstsze występowanie zawrotów głowy i zaburzeń równowagi – a co za tym idzie: częstsze upadki. Statystyki wykazują, że aż 30% osób powyżej 65 roku życia upada przynajmniej raz w roku… Wiedząc, że u tych pacjentów często występuje osteoporoza łatwo sobie wyobrazić, czym taki upadek może się kończyć…
Tymczasem okazuje się, że tzw. suplementacja witaminy D3 (czyli podawanie syntetycznej witaminy D3, zastępcze, z zewnątrz, przy niedoborach wytwarzania „naturalnej” witaminy D3 w skórze organizmu), prowadzona u osób powyżej 65. roku życia w czasie 2-5 miesięcy redukuje ryzyko upadku o 26%. Warto zatem? Warto…
Nic dziwnego, że Amerykańskie Towarzystwo Geriatryczne w swych wytycznych z 2014 r. zaleca, aby u osób powyżej 70 roku życia podawać 4000 j. witaminy D3 na dobę. Wydawałoby się, że jest to dawna duża (gdyż – dla porównania – jeszcze niedawno w aptekach królowały preparaty witaminy D3 w dawkach 500 j. i 1000 j. w jednej tabletce). A jednak wspomniane wytyczne podkreślają, że u pacjentów po siedemdziesiątce nawet przy podaży aż 4000 j. witaminy D3 nie trzeba kontrolować poziomu witaminy D3 we krwi. Jest to po prostu dawka bezpieczna.
Do niedawna witamina D3 była sprzedawana wyłącznie na receptę. Obecnie, po badaniach potwierdzających znaczne rozpowszechnienie jej niedoborów w społeczeństwie oraz dokumentujących bezpieczeństwo jej stosowania można nie tylko kupić ją bez recepty, ale w dodatku w różnym asortymencie: po 500 j., 1000 j., 2000 j. i 4000 j. w jednej tabletce. Wskazaną w danym przypadku dawkę dobową radzę uzgodnić ze swoim lekarzem rodzinnym.
Maciej R. Hoffmann
Poprzednia
Następna