Sam Masters i Tomasz Gapiński fantastyczną szarżą na wejściu w drugi wiraż pierwszego okrążenia, wyprzedzili Oskara Fajfera i pomknęli po podwójne zwycięstwo i finał. A później? Później to już była wielka euforia. Stadion odleciał, bo takiego żużlowego wydarzenia Ostrów Wielkopolski dawno nie przeżył.
Komplet publiczności. Około tysiąc fanów z Gniezna. Derby Wielkopolski toczone w sportowej, pięknej rywalizacji, a przede wszystkim w przyjaznej atmosferze.
Szalona radość ostrowian po ostatnim wyścigu i wielki dramat pokonanych, którzy walczyli bardzo dzielnie, ale mieli odrobinę mniej sportowego szczęścia. Trzydzieści wyścigów, niesamowicie wyrównanego półfinału, a o wszystkim decydował ten ostatni wyścig. Gnieźnianie mieli wszystkie atuty w swoich rękach. Wykorzystali idealnie rezerwy taktyczne. Ratowali wynik przez cały mecz. Mieli finał na wyciągnięcie ręki…
Arged Malesa TŻ Ostrovia miała jednak Tomasza Gapińskiego i Sama Mastersa. Akcja z wejścia w drugi wiraż pierwszego okrążenia piętnastego wyścigu była na wagę finału. Każdy z żużlowców ostrowskiej drużyny dorzucił bezcenne punkty. Wielkie słowa uznania dla juniorów, Marcina Kościelskiego i Kamila Nowackiego. Brawa za walkę do końca dla Nicolai Klindta. – Wygrała drużyna, która pokazała niesamowity charakter. Może Alfred Hitchcock nie wymyśliłby takiego scenariusza, ale wymyśliła go Ostrovia, mistrzowie horrorów – mówił ochrypniętym głosem szczęśliwy Radosław Strzelczyk, prezes TŻ Ostrovia.
Beniaminek w finale Nice 1. Ligi Żużlowej! 8 września pierwszy mecz finałowy z PGG ROW-em Rybnik.
Poprzednia
Następna